Przejdź do treści

List od pana B.

  • przez

(wybrane fragmenty)

Jestem jak wasze prawo grawitacji.
Możecie nie wierzyć, ale spróbujcie skoczyć z mostu…

Jestem jak wasze prawo grawitacji.
A czy prawo grawitacji może być chrześcijańskie lub islamskie?

Jestem jak wasze prawo grawitacji.
Czyli, jestem wszędzie. A wy myślicie, że można się schować z waszymi przewinieniami przeciw mnie, sobie i innym.

Na co dzień macie mnie w… zapomnieniu. Nie napiszę „w dupie”’ bo mi nie wypada.

Podobno napisałem X Przykazań. To dlaczego nie stosujecie ich, skoro jestem waszym bogiem?
Jesteście wierzącymi, „ale”…

Nie zabijaj, ale… Znaleźliście wyjątki. A czy jest tam gdzieś o wyjątkach?
Jesteście niekonsekwentni, wkładając mi w usta przykazanie a zaraz potem pisząc „oko za oko”.

Tych „ale” macie wiele – do każdej sytuacji.

Codziennie budujecie gmach z tego, co w was złe i nikczemne. A potem…
Zrobiliście sobie wygodną furtkę, w postaci spowiedzi. Łatwe to i niezwykle wygodne.

Część z was chodzi do budowli, nazwanych moim domem. I myślicie, że to coś zmienia.
Klepiecie te pacierze na pamięć – bez żadnego sensu. Jedna łza jest więcej warta niż wiek takich modlitw. Ale wy już nie umiecie płakać. Chyba, że z bólu, złości lub nienawiści.

Wielbicie mnie i obrażacie jednocześnie.
Ja nie potrzebuję waszego uwielbienia. Potrzebuję „dobrej” energii od was. Bo ja też jestem niedoskonały. Bo to WY mnie stworzyliście z waszych lęków, nadziei i rozterek. I będę wam służył jedynie wtedy, gdy to wy dacie mi do tego energię.

Ja mam też swojego „boga”. I co ja mu mam o was powiedzieć? Jak Go przekonać, żeby dał mi kredyt. Kredyt, który zużywam na was, a który to WY musicie spłacić – za moim pośrednictwem. Marnujecie to, co wam pożyczone i najistotniejsze  – Energię.

Prawdziwą wiarę, tych nielicznych wśród was, wysysacie jak hieny. Nie licząc się ze mną, sobą i nimi. Targowisko i tyle.

Narobiliście wiar, kościołów, odłamów i wszelkich innych idiotyzmów, które zamiast jednoczyć – dzielą was i kłócą. A podobno jestem miłością. Wszyscy tak mówią – bez względu na to, w jakiej „wierze” mnie obrażają.

Jeżeli jesteście na podobieństwo moje, to…
Biada mi!

Jestem coraz słabszy. Kiedyś zniknę i zostaniecie sami.
I wtedy dopiero…

Udostępnij wpis innym: