Przejdź do treści

Bardzo ładne przemówienie.

  • przez

Ci, którzy chodzą na koncerty, wiedzą, że dobrym obyczajem koncertowym jest wstawienie, przed głównym wykonawcą, tak zwanego supportu.
Dla tych mniej wylatanych imprezowo, tłumaczę.

Support, to zespół pośledniejszej renomy, który urozmaica czas, potrzebny do tego, aby publika się zebrała, zajęła miejsca, itp…
Dodatkowo, dobrze, żeby support trochę rozgrzał zgromadzonych fanów podstawowego wykonawcy wieczoru.

Support, prezydent Andrzej Duda, nie rozgrzał mnie zupełnie.
Wartość jego wystąpienia, przed Joe Bidenem, można rozpatrywać jedynie w kategoriach ozdobnika.
A, i to wątpliwego, bo chyba tylko dla jego fanów.

Nawiasem mówiąc, osoby odpowiedzialne za naukę retoryki, mowy ciała i innych szczegółów, naszego prezydenta, powinny trochę popracować nad jego mimiką. Nie chcę być zbytnio złośliwy, ale zawsze, ile razy się zagapię i wpadnę na wystąpienie Andrzeja Dudy, mam wrażenie, że gościa trenują ci sami fachowcy, którzy trenowali niejakiego Benka Mussoliniego.

Te dramatyczne przerwy, ta broda wysunięta do przodu, ta mina, która (jedynie w założeniach) ma nam przekazać…
No, właśnie, co?

No, ale dajmy spokój Prezydentowi RP i jego zmaganiom z własnymi niedostatkami.

Po supporcie na „salę” wjechał Joe Biden.
Najlepszym określeniem jego występu jest to co powiedział, o tym wydarzeniu, Lech Wałęsa.
Jak ostatnio rzadko, Lechowi udało się powiedzieć coś sensownego:
– Przemówienie było ładne.

No, i to by było tyle.
Wszyscy, którzy spodziewali się szlochania nad naszą szlachetnością narodową, w stosunku do Ukraińców…
No, coś tam było, ale po łebkach.

Biden nie wypowiedział wojny Rosji.
Ba, nawet nie kazał zlikwidować Putina!
No, przykro…

Prezydent USA, przez 20. minut, mówił w klasycznym języku dyplomatycznym. Konkretnie mówiąc, nie powiedział nic konkretnego, o czym byśmy już nie wiedzieli. I tego należało się spodziewać!
Ale mówił bardzo ładnie.

Dygresja.
Zaraz mi się przypominają nasz rozmowy telefoniczne z moim bratem. Facet też powinien być dyplomatą. Gadamy 45. minut. Z tego 95% czasu, on. A jak już skończymy, przez następne 5. minut zastanawiam się, o czym my właściwie gadaliśmy. Prawdziwy talent.
Koniec dygresji.

No, i te dzieci wszystkich ras i kolorów.
Przytulasy, cudzojebki i atmosfera jak na rodzinnym pikniku.
Miodzio!

Żeby nie wyjść na starego, zgorzkniałego zgreda, powiem, że scenografia się bardzo udała.
Oprawa była godna gościa.
No, mi się podobało.
Nawet, byłem pozytywnie zaskoczony.
Poważnie.

P.S.
Tym niemniej, w wymiarze propagandowym oraz medialnym, była to wizyta (i przemowa) ważna.
Powinna dać do myślenia wszystkim, bez względu na to, po której stronie barykady, konfliktu w Ukrainie, stoją.

000A43J4DDT0IKE8 C122 F4

Udostępnij wpis innym: