Przejdź do treści

Donderowie Sp. z o.o. – 4

  • przez

Jak już się radzieckie rozlokowali na podwórku-studni przy ulicy Ratajczaka, zaczęło się organizowanie socjalu i życia towarzyskiego. Oczywiście radzieckich a nie mieszkańców.

W ramach socjalu, radzieckie przyciągnęli kuchnię polową, która zajęła pół podwórka. Kuchnia wydzielała różne zapachy i była obiektem zainteresowania całej kamienicy, bo nadal było dość postnie. Radzieckie ważyli w niej jakieś strawy i byli, tym samym, obiektem zazdrości i ogólnego ślinotoku.

No, ale ja tu nie o tym…

Jak wiadomo, jak człowiek zje i popije, to by się zabawił. No, i tu radzieccy nie byli jakimś wyjątkiem…

Moi mieszkali na czwartym piętrze bez windy. Dostać się na górę, to było przedsięwzięcie dość poważne, bo wtedy budowało się dla ludzi a nie dla chomików. Mieszkania miały wysokość 3,60 metra, a co za tym idzie, długość schodów była adekwatna. W związku z tym, radzieckim jakoś nie chciało się łazić tak wysoko i zapewnienie mieszkańców, że „giermańca niet” wystarczyło do tego, aby zrezygnować z wyzwalania ulicy Ratajczaka na poziomach wyższych.

Sytuacja, dla moich, była o tyle komfortowa, że ani radzieckie do nich, ani oni do radzieckich, w goście, się nie pchali. Radzieckie z lenistwa podpartego bimbrem a moi z przyczyn wyłuszczonych w trzecim odcinku wojennej sagi mojej rodziny (TUTAJ). Jedynym wyjątkiem był rudy kot, którego mieli Dziadkowie. Ten wyczuł, że na podwórku dzieją się rzeczy atrakcyjne gastronomicznie, zlazł na dół i już na zawsze zameldował się obok kuchni.

Dziadek mówił, że nawet mu radzieckie dali, od czasu do czasu, coś do zdradzieckiego pyska.
Dlaczego zdradzieckiego?
Jak się kuchnia wyprowadziła…
Kot poszedł za radzieckimi.
A raczej za kuchnią.

Dygresja.
Jak się tak dzisiaj rozglądam, to kot zrobił to dość po ludzku.
Ideologia ideologią, zasady zasadami, ale micha to micha.
Lepsi się upodlili, więc nie czepiajmy się specjalnie rudego kota.
Koniec dygresji.

Status quo, polegające na wzajemnym omijaniu się, w stosunkach radziecko-Donderowych, przerwali Ruscy. Pod wieczór, ktoś zastukał (taka przenośnia) do drzwi.
Coś niedobrego zawisło w powietrzu. Dziadek otwarł…

Za drzwiami stał „starszina”.
(dalej będę tłumaczył na polski)

– Czy tu mieszka Józef Donder?

Dziadek przełknął nagły napływ śliny.

– Tak, to ja.
– Muzyk?
– Tak.

Babcia zaczęła w pośpiechu pakować ciepłe gacie dla Dziadka, bo to jednak był koniec stycznia.

– Idziesz ze mną – powiedział radziecki.

Babcia podała Dziadkowi torbę z jakimiś rzeczami, bo wiadomo…

Ruski się zaśmiał i powiedział:
– Nie trzeba, on idzie tylko na podwórko.

No, i tu czarna rozpacz padła na Donderów.
Po Niemcach zostało wspomnienie, że jak wyprowadzają (tylko) na podwórko, to niczego dobrego to nie wróżyło. Babcia w ryk, Dziadek jak manekin po schodach…

I tu niespodzianka.
Na podwórku, obok kuchni stoi pianino. No, i zamiast Dziadka rozstrzelać (za ten order) , radziecki obwieścił, że będzie dyskoteka (no, może niedokładnie tak) i że trzeba sołdatom i sołdatkom pograć do tańca.
Obok siedział już jeden radziecki z harmoszką.

Babcia (niedoszła wdowa) w oknie, dziadek (jednak) lekko skonfundowany. Instrument jest, tyle że (jak do tej pory) Dziadek grywał w Operze Poznańskiej, więc repertuar niekoniecznie kompatybilny z oczekiwaniami.

Usiadł więc muzyk operowy, poklepał w klawisze, żeby popatrzeć na ile to jest nastrojone. Nie było wcale. Dodatkowym smaczkiem była pora roku i temperatura na dworze, która wcale nie pomagała dziadkowym palcom.

Kilka kobiet radzieckich, poprzebieranych w cywilne ciuchy, powyciągane z mieszkań poznaniaków, czeka na pierwsze akordy jakiegoś disco-polo, ewentualnie rusko-polo…

Niestety, Dziadek zaczął od złej strony.
Zagrał, to co umiał najlepiej. Ruski z akordeonem gapi się na dziadka i nawet nie oddycha ze zdziwienia. Balowicze podnieśli szmer dezaprobaty…

Radziecki, który przyprowadził dziadka, uprzejmie się zapytał:
– Pojebało cię? Graj dla ludzi!

Szczęściem (lub nie) wpadł jednocześnie na słuszny pomysł, żeby Dziadkowi rozgrzać palce i podał mu kubek samogonu. Dziadek, to i owszem, koniaczek, winko, piwko…
Powąchał i grzecznie odmówił.

Radziecki poklepał się po kaburze i rozkazał:
– Pij!

Na takie dictum, Dziadek wypił.
To był pierwszy gwałt na ulicy Ratajczaka.
Gwałt na kubkach smakowych, układzie oddechowym i godności człowieka.

Radziecki na harmonii zaczął, dziadek (po krótkim czasie) złapał wenę i…
Dyskoteka powoli rozkręciła się, ku uciesze wszystkich zainteresowanych.

Dziadek mówił, że za to, co wyczyniał z pianinem, będzie się na wieczność w piekle smażył.

Do końca tej pierwszej Dyskoteki Radzieckiego Człowieka, dziadek wypił jeszcze trzy kubki specjału wspomagającego natchnienie. Podobno nawet nie bardzo wiedział co gra. Ważne żeby było do taktu. I o dziwo, palce mu nie za bardzo marzły.

Po imprezce, radziecki obdarował Dziadka dwoma konserwami mięsnymi i litrem bimbru. Z tym, że Dziadek zdołał dociągnąć się tylko do drugiego piętra, zanim padł. Taki był pijany. Szczęśliwie, Babcia cały czas nadzorowała balety z okna i ruszyła na odsiecz. Siłami sąsiadów, udało się Dziadka ułożyć na wyrku.

Rzygać zaczął dopiero w nocy. Donderowie (kiedyś) mieli delikatniejszy smak. Niestety, nie przeszło to w genach i ja nie miewam takich rozterek smakowych ani gastrycznych.

Jedna konserwa została dla Donderów a drugą Babcia pokroiła na tak cienkie plasterki, że można by przez nie oglądać zaćmienie słońca i rozdała dzieciakom w kamienicy.  Jeżeli chodzi o flaszkę bimbru, historia rodzinna nie zanotowała jej dalszych losów. Tym niemniej, należy domniemywać, że została spożytkowana zgodnie z założeniem producenta.

Był to pierwszy (po wyzwoleniu) w Poznaniu występ galowy połączonych (szczątkowych) sił Opery Poznańskiej i Armii Czerwonej.

Ofiar w ludziach nie było.
Na razie.

P.S.
A, i żeby nie było, że wszyscy Ruscy się bawili…
Inni zdążyli wyłapać tych Niemców, którzy z jakichś powodów zostali w Poznaniu.
Było ich ponad 300.
Przeważnie 70-80 letnich.
Wywieźli ich na cmentarz w Junikowie, posadzili pod drzewami i zastrzelili.
Jakoś nikt o tym ani słowa…

291598615 5890520350985262 4799581405020458362 n
Udostępnij wpis innym:
Proszę nie kopiować bez zgody Autora witryny Donderland!